Jaka była Warszawa Jerzego Gruzy? Pół wieku temu zaczęła się legenda serialu 40-latek - o najuczciwszym człowieku epoki PRL

Gruza chciał przemycić – satyrycznie – że człowiek, który na serio próbuje realizować szczytne socjalistyczne hasła, zderzy się z rzeczywistością – Kamil Jabłczyński z warszawa.naszemiasto.pl rozmawia z Rafałem Dajborem, autorem książki „Czterdziestolatek. Kulisy kultowego serialu”.
Lata 90. oraz pierwsza dekada XXI wieku to były czasy, w których pojawili się w telewizji nowi ludzie, a do tego bardzo stawiano na tak zwanych „młodych”. Gruzie, gdy zaproponował kolejnego „40-latka” powiedziano wprost, że nikt nie chce oglądać rzeczy robionych przez starych i dla starych.
Do niedawna jeszcze obowiązywał kult młodości. To czy jakiś „stary” aktor pokroju Fronczewskiego, czy reżyser pokroju Gruzy, ma w czym grać, czy ma co reżyserować, nikogo nie obchodziło. Taka jest prawda. Liczyła się oglądalność, walka z nadawcami prywatnymi. Obecnie także prywatne stacje telewizyjne inaczej już podchodzą do ludzi trzeciego wieku. […]
Założenie Gruzy, przy tworzeniu postaci Stefana Karwowskiego było takie aby był to człowiek, który z pełną powagą traktuje hasła o uczciwości. I nieraz przez to mu się dostaje. Na pewno więc Gruza chciał przemycić – satyrycznie – że człowiek, który na serio próbuje realizować szczytne socjalistyczne hasła, zderzy się z rzeczywistością. […] Wokół Karwowskiego jest wielu cwaniaków, karierowiczów, ludzi z układów. Paradoksalne jest to, że kiedy Karwowski zostaje wybrany na dyrektora to wybiera go komputer. Bo zapewne gdyby decydowali ludzie, to na to stanowisko trafiłby ktoś lepiej „umocowany”. […]
Czasem zarzuca się temu „40-latkowi”, że to propaganda sukcesu. Gruza się tego nie wypierał. Mówił, że to nie jest zarzut. Opowiadał, że kiedy kręcił „Wojnę domową” i mieli do nakręcenia jakieś sceny wieczorem, to był po prostu koszmar. Ciemne, smutne, szare miasto z jednym neonem. Gruza bardzo się cieszył, kiedy za tego Warszawa zaczęła być po prostu ładna i zaczęło się w niej tyle budować. Wtedy mało kto zdawał sobie sprawę, że dzieje się to na koszt kolejnych pokoleń. […] Kamera w „40-latku” wręcz pieści ówczesną Warszawę swoim okiem. Zieleń miejska, samochody, ulice, przechodnie i neony. Oko kamery syci się tymi widokami.
Pełną rozmowę przeczytacie na stronie warszawa.naszemiasto.pl.