Globalny remont kapitalizmu

Wiele osób czuje, że nasz świat się rozwala. Ludzie są rozczarowani, więc chcą zrozumieć, co poszło nie tak. A ja to próbuję objaśnić - mówi Mark Leonard, autor książki "Wiek nie-pokoju. Współzależność jako źródło konfliktu", w rozmowie z Jackiem Żakowskim dla tygodnika "Polityka".
Próbuję zrozumieć, jak - na przykład w Wielkiej Brytanii - może istnieć połowa społeczeństwa, która widzi zagrożenie w tym, w czym ja widzę szanse. Dlaczego to, co dla mnie jest dobre, dla innych jest złe? Dlaczego żyjąc w tym samym świecie, widzimy go kompletnie inaczej? Kiedy przegraliśmy referendum, ludzie po mojej, czyli proeuropejskiej, stronie uważali przeważnie, że zwolennicy brexitu mają po prostu fałszywą świadomość i trzeba było im lepiej wytłumaczyć, jak dobrze jest należeć do Unii. Ale kiedy się bliżej przyjrzałem życiowym doświadczeniom zwolenników brexitu, odkryłem, że to mu byliśmy w błędzie. (…) Nic nie wyszło z fantastycznych obietnic, które składali promotorzy brexitu. Może ludzie nawet jeszcze więcej stracili, bo do problemów stworzonych przez integrację doszły problemy związane z dezintegracją. Istotne jest to, że od lat jedni doświadczali głównie dobrodziejstw integracji i globalizacji, a inni głównie ciemnych stron. Ale teraz jest gorzej. Wszyscy doświadczamy głównie ciemnych stron. (...)
Pewnie dlatego nie jestem bardzo atakowany za „Wiek nie-pokoju”, że dwa miesiące po tym, jak książka się ukazała, Putin zaczął wojnę w Ukrainie i współzależność stała się oczywistą bronią. Ta wojna fizycznie toczy się na ukraińskiej ziemi. Czołgi, artyleria, nacierający żołnierze wyglądają, jak w czasie drugiej wojny światowej. W tym sensie jest to klasyczna wojna militarna. Ale o wyniku w nieznanym wcześniej stopniu zdecyduje wojna kolektywna, której bronią jest żywność, energia, technologia, migracja, internet, system finansowy, świadomość kształtowana przez trolli. W tym sensie to jest pierwsza duża wojna XXI w. (...)
Błędem była globalizacja niekontrolowana. Ludzie dali się nabrać propagandzie, że globalizacja wszystkim daje wyłącznie korzyści, więc stali się ślepi na koszty i ryzyka. Nie próbowaliśmy się zabezpieczać i nie chcieliśmy podzielić się korzyściami z tymi, którzy na globalizacji tracili. Przez to mamy teraz tylu eurosceptyków, nacjonalistów, antyglobalistów. A w stosunkach międzynarodowych płacimy za tę naiwność potrzebą gwałtownych korekt. Gdybyśmy nie byli zaślepieni własną propagandą, inaczej by przecież wyglądało nasze myślenie o rosyjskim węglu czy gazie i chińskiej technologii 5G. (...)
Cała rozmowa dostępna w tygodniku "Polityka" (45/2022).
Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.