Wiele osób, które znam osobiście, zdradziło mi, że książka otworzyła im oczy. Nie zdawali sobie sprawy, że tak to wygląda. Niektórzy bili się w piersi i przepraszali. Inni nie dowierzali. Twierdzili, że to niemożliwe, by w Norwegii działy się takie rzeczy - mówi Ewa Sapieżyńska, autorka książki "Nie jestem twoim Polakiem", w rozmowie dla "Wirtualnej Polski".

Wiele osób uważa, że mój akcent to powód, by przerwać mi w połowie zdania i zapytać, skąd jestem. Czasami się droczę i podaję nazwę dzielnicy w Oslo, w której mieszkam, ale wtedy słyszę: "Ale skąd tak naprawdę jesteś". Najgorsze jednak są reakcje na odpowiedź: "Z Polski".

Najczęściej pojawia się rozczarowanie. Czasami jest ono wyrażone werbalnie, a czasami zdradza je mowa ciała. Wygląda to tak, jakby z naszego rozmówcy nagle uszło całe powietrze i zapada niezręczna cisza. Jeśli rzecz dzieje się na imprezie, to zaczyna się nerwowe rozglądanie w poszukiwaniu innego towarzystwa. Jest to bardzo bolesne. (…)

Nina Witoszek, profesorka historii kultury na uniwersytecie w Oslo, podzieliła się ze mną taką chronologią: najpierw Polacy byli "zbieraczami truskawek", a potem każdy Norweg dostał "własnego Polaka", który naprawia kran i maluje dom. Później nastał mroczniejszy okres, kiedy Polską zaczęli rządzić reakcjoniści, a następnie przyszła pandemia, kiedy media przylepiły nam łatkę roznosicieli koronawirusa. (…)

Co ciekawe, aż 47 proc. Polek w Norwegii ma wyższe wykształcenie, podczas gdy średnia dla Norweżek wynosi 45 proc. Ale co z tego, jeśli w urzędzie pracy słyszą, żeby starały się o pracę sprzątaczki lub kelnerki, jak jedna z osób cytowanych w książce – Beata, która ma doktorat. Zirytowana pyta: "Ciekawe ilu Norwegom z doktoratem oferuje się takie zajęcie?".

Jakiś czas temu przeprowadzono bardzo ciekawy eksperyment z fikcyjnymi CV. Rozesłano do firm 1800 takich podań o pracę i okazało się, że jeśli się nie ma norweskiego nazwiska, to prawdopodobieństwo zaproszenia na rozmowę o pracę spada o 25 proc. (…)

Moja książka to taki słodko-gorzki list miłosny do Norwegów. Jak pisał James Baldwin: "Jeśli cię kocham, muszę ci uświadomić rzeczy, których nie widzisz". Cieszę się, że narobiła sporo szumu w Norwegii i zaczęła publiczną debatę na ten temat. Książka została kupiona przez Narodową Radę Kultury do wszystkich bibliotek w kraju, co jest dla mnie wielkim zaszczytem. Została też włączona do platformy edukacyjnej dla szkół średnich.

Mam nadzieję, że jej polskie wydanie nakładem Krytyki Politycznej i w genialnym przekładzie Ilony Wiśniewskiej zaprosi czytelników do refleksji o tym, jak my w Polsce traktujemy migrantów.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Wirtualnej Polski".