Urbanistycznym populizmem należy się martwić o tyle, iż niegdyś wyobrażaliśmy sobie, że partycypacja obywatelska będzie służyć wyłącznie poprawianiu jakości życia poprzez wsłuchiwanie się w głos ekspercki i prospołeczny. W praktyce jednak z tych samych technik korzystają ekstremistyczne organizacje – nawet Ordo Iuris zainteresowało się kwestią "praw kierowców" – Łukasz Drozda, autor "Miejskich strachów", rozmawia z Jędrzejem Dudkiewiczem z „Magazynu Kontakt”.

Nowością ostatnich lat jest pojawienie się anty ruchów miejskich, które posługują się strategią wypracowaną wcześniej przez progresywne ruchy społeczne, głosząc hasła zbliżone do wykorzystywanego przez municypalistów „prawa do miasta”. Prawo to było wcześniej rozumiane jako kolektywne uprawnienie społeczności lokalnej do korzystania z miejskich zasobów oraz postulat obrony dóbr wspólnych. Mówiąc bardziej po ludzku: chodziło o przeciwstawianie się agresywnym deweloperom czy rozwijanie infrastruktury dla transportu innego niż ten samochodowy. Obecnie pod tym sloganem mogą kryć się również pomysły budowy niemalże autostrad w centrum miast czy utrudnień dla pieszych. […]

Miasta będą wtedy nie piętnastominutowe, tylko trzygodzinne, bo tyle będzie potrzeba czasu na dojazd do pracy albo załatwienie podstawowych potrzeb życiowych. To spowoduje popadnięcie w błędne koło degradacji usług publicznych. Nawet jeśli całkowicie zautomatyzujemy sklepy, w których robimy codzienne zakupy, to bez na przykład sensownej polityki mieszkaniowej, a więc takiej, w której istnieje alternatywa dla kupowania na wysoki kredyt na 30 lat mieszkania od dewelopera, pozostanie nam problem braku rąk do pracy w szpitalach i systemie usług opiekuńczych dla starzejącego się społeczeństwa. Ci ludzie muszą gdzieś mieszkać, a do tego mieć motywację, żeby wykonywać ważne społecznie zawody, które niespecjalnie sprzyjają kupowaniu zwykłych mieszkań sprzedawanych za miliony złotych. Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to staniemy się społeczeństwem jeszcze większych frustracji i wybuchów społecznych, czyli spełnieniem marzeń Sławomira Mentzena, Przemysława Czarnka czy Łukasza Warzechy. Ci ludzie robią jednak dużo, aby przerażały nas nie problemy mieszkaniowe, tylko ograniczenie liczby miejsc do parkowania i wprowadzenie strefy czystego transportu. Ale nawet im życie w skrajnie spolaryzowanym społeczeństwie będzie opłacać się tylko krótkoterminowo. Ostatecznie stracą na tym wszyscy, dlatego tak ważne jest sprzeciwianie się urbanistycznemu populizmowi już teraz.

Całą rozmowę znajdziecie na stronie magazynkontakt.pl.