Dane pokazują, że jesteśmy podatni na populistyczne chwyty i wiek nie ma tu znaczenia. Jeśli już jakaś grupa podchodzi do polityki uczciwiej, to są to młode kobiety - mówi Przemysław Sadura, współautor książki "Społeczeństwo populistów", w rozmowie z Justyną Suchecką dla portalu TVN24.

Chcieliśmy, żeby czytelnik nie był taki samozadowolony i rozgrzeszony, gdy po przeczytaniu książki pójdzie spojrzeć w lustro. Bo populistyczni są nie tylko politycy, ale i wyborcy, a przynajmniej duża ich część. Jacek Kuroń (przywódca opozycji w czasach PRL, później dwukrotny minister pracy - red.) mówił, że demokracja to jest taki system, który gwarantuje, że nie będziemy rządzeni lepiej, niż na to zasługujemy. I trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na współczesną scenę polityczną w Polsce. (...)

W książce napisanej ze Sławkiem Sierakowskim na podstawie badań mówimy, że wszyscy są populistami. I to, na co staramy się zwrócić uwagę, to zaraźliwość populizmu. Gdy się gdzieś pojawi populistyczny polityk, to on na tyle obniża standard debaty publicznej, że inni czują się z jednej strony zmuszeni do przyjęcia podobnego poziomu, a z drugiej, widząc entuzjazm, z jakim wyborcy reagują na psucie politycznych obyczajów, są też zachęceni do kopiowania tych praktyk. (...)

Tak, jak mamy fanatyczny, idący ślepo za wodzem elektorat PiS, tak też mamy taki radykalny elektorat PO. Dla nas najciekawszą grupą byli jednak wyborcy cyniczni, którzy są absolutnie świadomi tego, że źle robią, głosując na populistów. Robią to zresztą często w kontrze do swojego światopoglądu. I na przykład nie lubią Kaczyńskiego, nie przepadają za Kościołem, mają poglądy równościowe, a na koniec głosują na PiS, bo uznają, że to im się najbardziej opłaca. Ktoś robi to z powodu 500 plus, drugi docenia trzynastą emeryturę albo jakieś inne frukta związane z działaniem partii. Taki człowiek potrafi przymknąć oko na każdą aferę. Oni nie mają złudzeń, nie wmawiają sobie, że to, co robią politycy, jest dobre dla kraju. Ma być dobre dla nich. I niemal każda partia ma taki mieszany elektorat. Największy problem ma tu Lewica, której brakuje i elektoratu fanatycznego, i cynicznego. (...)

Dane pokazują, że jesteśmy podatni na populistyczne chwyty i wiek nie ma tu znaczenia. Jeśli już jakaś grupa podchodzi do polityki uczciwiej, to są to młode kobiety. Czasem mówię ironicznie, że najlepsza reforma prawa wyborczego to byłoby obniżenie wieku wyborczego dla kobiet i podniesienie dla mężczyzn. Wtedy polska polityka byłaby odrobinę lepsza. (...)

Robiłem badania w szkołach branżowych na Warmii. Sporo miałem tam rozmów z młodymi dziewczynami o bardzo równościowym światopoglądzie, które jednak pewnie nigdy same nie nazwałyby się feministkami. Z ich punktu widzenia Kaczyński i Tusk byli podobnymi dziadersami, równie nieinteresującymi. Ich zainteresowanie mogłyby zdobyć młode kobiety w polityce. (...)

Populizm trafia w Polsce na podatny grunt, bo my ogólnie mamy problem z zaufaniem. Do państwa, do instytucji publicznych, do siebie nawzajem, czyli po prostu mamy niski kapitał społeczny, mówiąc językiem socjologicznym. Ludzie, jak się ich zapyta, czy generalnie innym warto ufać, w Polsce w przeważającej większości odpowiadają "w ogóle nie warto". Tylko kilkanaście procent twierdzi, że warto, gdy w innych państwach europejskich to 30-40 procent, a w Skandynawii nawet ponad 70. Gdy rozbijemy to na pokolenia, zobaczymy, że im młodsi, tym bardziej nieufni. Więc to na pewno nie idzie w dobrą stronę.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie portalu TVN24.