Choć wojna była dawno temu, a większość jej świadków odeszła, to my – ich bliscy – wciąż tu jesteśmy i chcemy opowiadać te historie w sposób transparentny, pozbawiony tabu. Uważam, że jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na pamięć i na historię, bo to jest nasza historia - mówi Joanna Ostrowska, autorka książki "Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej", w rozmowie dla portalu "Hello Zdrowie".

15 lat temu rozpoczęłam badania nad zapomnianymi ofiarami nazizmu. Zaczęłam kolekcjonować pierwsze źródła dotyczące nieheteronormatywnych więźniów, ale etap bardzo intensywnej pracy nad książką przypadł na rok 2019 i 2020, czyli na czas, w którym po Polsce rozlała się homofobiczna fala i właśnie ta fala była jednym z powodów, dla których ja sama zdecydowałam się z Polski wyjechać. (...)

Przed wojną na nieheteronormatywność mówiono "niemiecka choroba" – opisywałam to, a jednocześnie w radiu słuchałam wypowiedzi arcybiskupa Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”. Przez te przerażające analogie, czułam, że to, nad czym pracuję, jest niezwykle aktualne. Prócz złości towarzyszył mi też wstyd. Wstyd na to, że tak późno zajmujemy się historią nieheteronormatywnych ofiar nazizmu, że przez te wszystkie lata nikt nie zadawał pytań, nikt nie był w stanie wysłuchać tych świadków. Wstyd, że dzieje się to dopiero teraz, gdy 99 proc. z nich nie żyje, a my, badacze, mamy do dyspozycji tylko ich rodziny. (...)

Większość współczesnych opowieści o II wojnie światowej charakteryzuje się tym, że występują w nich bohaterowie o pięknych, nieskazitelnych duszach. Chcemy wierzyć, że skoro raz zachowali się dzielnie i patriotycznie, to nie są zdolni do czynienia zła. Stanisław Oczkowski został zatrzymany ze względów politycznych, bo należał do oddziału, który terroryzował volksdeutschów pod Poznaniem. Trafił do więzienia, gdzie przez długi czas brutalnie gwałcił swojego współwięźnia, deklarując się jednocześnie jako osoba heteroseksualna. Za to wytoczono mu sprawę z paragrafu 175 i wysłano do obozu z nakazem wyniszczenia przez pracę. Zmarł w wieku 23 lat w obozie Gusen. Przykład Oczkowskiego pokazuje, że odcieni szarości w różnych biografiach nie da się uniknąć, mówiąc o wojnie i osobach skazanych z paragrafu z 175, bo byli wśród nich również kaci. A byli też zupełnie niewinni ludzie, którzy po prostu się zakochiwali i za to musieli cierpieć kary w więzieniach lub obozach koncentracyjnych. Jeśli zdołali to przeżyć, ich powojenna biografia nierzadko koncentrowała się wokół nieustannych prób ukrywania przeszłości. (...)

Rodziny zapomnianych ofiar wojny przychodziły do mnie, pokazywały zdjęcia i mówiły o bliskich. Uzupełniały to, czego ja nie mogłam uzupełnić. Choć wojna była dawno temu, a większość jej świadków odeszła, to my – ich bliscy – wciąż tu jesteśmy i chcemy opowiadać te historie w sposób transparentny, pozbawiony tabu. Uważam, że jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na pamięć i na historię, bo to jest nasza historia. (...)

Cała rozmowa dostępna jest na stronie portalu "Hello Zdrowie".

Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.