"Czaja Emil narodowości niezdecydowanej". Ale większość Ślązaków musiała się dopasować
Panuje przekonanie, że historia ludowa to historia chłopstwa. Ale biorąc pod uwagę, że Śląsk był jednym z pierwszych w świecie słowiańskim uprzemysłowionych regionów, nie możemy z pojęcia "lud" wykluczyć robotników i górników – mówi Dariusz Zalega, autor książki "Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska" w rozmowie z Wojciechem Szotem dla "Gazety Wyborczej".
Dominuje obraz, że chachar to ten najgorszy łazęga. A tymczasem okazuje się, że chacharem w oczach bogatych chłopów i sztygarów był kiedyś robotnik czy górnik. […] Chacharem określano też ludzi o niedookreślonej postawie narodowej, czyli większość Ślązaków.
[…] pierwszym regionem zamieszkałym przez ludność polskojęzyczną, gdzie nie było analfabetyzmu, był właśnie Górny Śląsk. Pod strzechy trafiała prasa i książki. Zmieniała się perspektywa - dzięki rewolucji kolejowej można było nie tylko wyjechać, ale też wrócić. Wspierało to cyrkulację idei, otwierało oczy na to, że świat nie kończy się na Śląsku. […]
To, co uważane jest za konflikt narodowy na Śląsku, nie do końca jest związane z samą "narodowością". W 1918 roku nie wszyscy polskojęzyczni mieszkańcy ówczesnej Polski uważali się za Polaków. Także Niemcy wcale nie były tak bardzo zjednoczone, jak się wydaje. Może się wydawać, że konflikt wybuchł, bo śląscy Polacy, albo polscy Ślązacy zaczynali odkrywać swoją polskość. Ale nie, podstawowy konflikt był konfliktem między modernizującym się państwem pruskim a kościołem katolickim na Śląsku. To jest po prostu konflikt o rząd dusz. […]
To, co działo się po wojnie, to była czystka etniczna. Tysiące osób zginęło na wojnie, a wielu z tych, co przeżyli, zostało przesiedlonych do Niemiec, albo wysłanych przez Stalina do Donbasu. Napłynęła ludność z innych ziem Polski i w jakimś stopniu powtórzył się proces, który miał miejsce w drugiej połowie XIX wieku: budowania społeczeństwa na nowo. I tak znaleźliśmy się w czasach nam współczesnych, gdzie wiele osób identyfikuje się z tożsamością śląską, choć nie ma tu wielopokoleniowych korzeni.
Jestem zwolennikiem bardzo otwartej definicji Ślązaka i śląskości. Egalitarnej, choć z poczuciem odrębności. Mam nadzieję, że taki Śląsk przetrwa.
Całą rozmowę przeczytacie na stronie "Gazety Wyborczej".