"Córka księdza": Ludzie nie lubili o tym mówić trzydzieści lat temu, nie lubią i teraz

Przez moje doświadczenia z dzieciństwa przez długi czas w dorosłym życiu robiłam wszystko dla wygody innych. Nie potrafiłam nazwać mojego bólu, nadać mu sensu przez opowiadanie o nim - mówi Marta Glanc, autorka książki "Córka księdza", w rozmowie dla magazynu "Vogue Polska".
Bardzo potrzebowałam opisać swoją historię. Nie ukrywam, że praca nad nią była dla mnie terapeutyczna. Chciałam także dodać otuchy innym, którzy są w podobnej do mnie sytuacji. Co ciekawe, wielu czytelników i czytelniczek odnalazło się w tej książce. Zobacz, dzieci księży „są grzechem”, co podkreślono w rozmowach ze mną wielokrotnie. Napisało do mnie sporo osób, które także zostały w ten sposób nazwane. „Grzechy”, czyli – między innymi – inne dzieci księży, osoby LGBT+, osoby z chorobami psychicznymi. (...)
Tak jak powiedziałam – orgia na plebanii i moja historia dotyczą tego samego tematu – seksualności. I celibatu. Jeśli komuś każe się udawać, że nie ma seksualności, to dochodzi do różnych patologii. Zachowania księży pokazują, że żyją oni w wielkiej konspiracji, w wielkim strachu. Kościół nakazuje im wyrzec się własnej seksualności, co jest wbrew naturze. To po prostu niemożliwe.
Zobacz, księży i media oburza, że na plebanii uprawiano grupowy seks. I to homoseksualny. A to, że ksiądz miał romans z kobietą, którego owocem jest dziecko – to już nie jest tak gorszące. Gorszy ich co prawda dziecko, zwłaszcza dziecko mówiące głośno o tym, kto jest jego ojcem. Ale jak wszystko zostaje w tajemnicy, to nie ma zgorszenia. Jeśli ojciec jest teraz w innej parafii, a dziecko ma ojczyma, to nie ma tematu. I tak też się Kościół zachowuje, milcząc i nie komentując dzieci księży. (...)
Celibat sprzyja rozwojowi zaburzeń na tle seksualnym. Warto spojrzeć na to także z nieco innej perspektywy – księża, którzy mają wiele kochanek, czują się bezkarni. Nie zostawi ich żona, co najwyżej zostaną przeniesieni do innej parafii. Kobiety w tym układzie są na straconej pozycji. Jasne, zdrady, romansowanie to nie są przestępstwa. Ale coś, czemu nie powinniśmy przyklaskiwać. Oczywiście ten system działa w ten sam sposób, o czym boleśnie się przekonujemy, jeśli chodzi o wykorzystywanie przez księży dzieci. (...)
Najmniejszym grzechem mojego ojca jest to, że był w związku z kobietą, którego owocem stało się dziecko. Wdawał się w wiele romansów, w jednej z miejscowości, do której go przeniesiono, ponoć rozbił nawet małżeństwo. Niektórzy zarzucają mu także chciwość, wywyższanie się, opowiadają, jak im groził. Trochę mu się tego uzbierało.
Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Vogue Polska".