Córka księdza: Latami strzegłam wyniszczającej mnie tajemnicy ojca i Kościoła

Bóg był gdzieś poza nami i jakby też pilnował, żeby się nie wydało, że jestem córką księdza - mówi Marta Glanc, autorka książki "Córka księdza", w tekście Marcina Wójcika dla "Dużego Formatu".
Marta pamięta, że jeździły na plebanię do ojca. Matka nie miała pieniędzy na bilet, więc łapała stopa, nigdy nie przyjechał, żeby je zabrać, nawet w deszczową i mroźną pogodę. Ojciec czasami wpadał, przywoził kurczaki i ciasto, które dostawał od parafianek.
– Powiedział mamie, że musi sobie kupić nową sutannę, co oznaczało, że nie zamierza odejść z kapłaństwa. Miałam około pięciu lat, kiedy mama wyszła za mąż. Ojczym wiedział, kto jest moim ojcem. Ksiądz nadal nas odwiedzał. Przywoził kurczaki i ciasto. Użalał się nad sobą. Że nigdzie nie może wyjechać, że jest sam, że nie ma pieniędzy. A jednocześnie wiedziałam, że jeździ za granicę, kupuje sobie małże, że ma kobiety. Widziałam jego SMS-y. Dowiedziałam się też, że pewien mężczyzna pojechał do kurii na skargę, bo mój ojciec miał romans z jego żoną. (…)
Ojciec mówi Marcie, że jest jego grzechem. Czuje się niechciana. Unika koleżanek. Wydaje się jej, że wszyscy wiedzą, czyim jest dzieckiem. Jedna z koleżanek z klasy wykrzyczała kiedyś: "A ciebie ochrzcił własny ojciec!".
Cały tekst dostępny jest na stronie "Dużego Formatu".