Motywy ekonomiczne, polityczne i kulturowe skleiły się ze sobą, utworzyły totemy, wokół których gromadzą się skłócone plemiona – odwołuję się tu do metafory Carla Schmitta. Wytwarzają już własną dynamikę polityczną - mówi Andrzej Leder, autor książki "Ekonomia to stan umysłu", w rozmowie dla tygodnika "Newsweek".

Ludzie społecznie słabsi szukają oparcia w kulcie "ja" zbiorowego. Społecznie silniejsi mają raczej tendencję do indywidualizmu. Czyli "ja i moja rodzina", a reszta niech da mi święty spokój. I jedna, i druga postawa może być narcystyczna w takim sensie, że z dość dużą obojętnością czy nawet niechęcią patrzy na wszystko, co inne. (...)

Ogromną rolę odegrała tu klęska pierwszej Solidarności. W czasie stanu wojennego pałkami wybito tej grupie z głów nadzieje na skuteczność wspólnego politycznego działania, potrzebę tworzenia instytucji społecznych, solidarności z innymi grupami. To zostało kompletnie rozbite. Konsekwencją tego jest między innymi sukces polityki neoliberalnej w latach 90. Każdy radzi sobie sam, a jeśli ktoś sobie nie radzi, to sam sobie winien. To jest bardzo trudne do odkręcenia. (...)

Myślę, że społeczeństwo może długo funkcjonować w rzeczywistości konfliktu. Tak długo, jak ten konflikt nie przeradza się w wojnę domową. Dopóki istnieją demokratyczne mechanizmy, które pozwalają na uniknięcie bezpośredniej przemocy, dopóki istnieje poczucie odpowiedzialności za wspólny los, również za los tych, których nie lubimy, dopóty społeczeństwo może funkcjonować. Dalej, powtórzę, zaczyna się dyktatura. Myślę, że społeczeństwo może długo funkcjonować w rzeczywistości konfliktu. Tak długo, dopóki ten konflikt nie przeradza się w dyktaturę.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie tygodnika "Newsweek".