Gierek świetnie wyczuł uwodzicielski urok czterech kółek. Zaczął wpuszczać zachodnie licencje i obiecywać produkcję samochodów na każdą polską kieszeń. W połowie lat 80. samochód był już marzeniem konsumpcyjnym i symbolem Zachodu, kapitalizmu, polskiej modernizacji i wolności - mówi Marta Żakowska, autorka książki "Autoholizm", w rozmowie dla "Newsweek Polska".

Używanie samochodu może być używką z różnych powodów. Po pierwsze, uzależniamy nasz organizm na poziomie czysto biochemicznym. Takie czynności jak kierowanie, przyspieszanie, hamowanie wiążą się z wydzielaniem hormonów oddziałujących na ośrodek nagrody w mózgu. To, że mam lepszy samochód od sąsiada sprawia nam fizjologiczną przyjemność i jest zarazem dowodem zaradności. Nadal żyjemy w kulturze, w której to auta mówią o nas: ile zarabiamy, jakie mamy aspiracje, wykształcenie… (...)

Do przełomu XIX i XX wieku transport w miastach opierał się na transporcie konnym, co powodowało różne wyzwania: ograniczoną liczbę ludzi, jaką można było przewieźć, ale też bardzo ważną wtedy kwestię higieny i zdrowia – odchodów, które pozostawiały zwierzęta, i chorób. Auto objawiło się jednak wówczas jako genialny, magiczny wręcz wynalazek, podobnie jak kino. Ludzie zakochali się w nim: pociągała ich prędkość, jaką obiecywało, obietnica wolności promowana przez koncerny samochodowe, prestiż… (...) Auto stało się symbolem nowoczesności i wpisało się w DNA rozwoju miast i nowoczesnego kapitalizmu. Prędko podchwyciła to reklama: kampanie marketingowe koncernów samochodowych obiecywały, że dzięki samochodowi człowiek jako homo sapiens zdobędzie Ziemię, będzie mógł dojechać w najbardziej oddalone, niedostępne miejsca. To ich twórcy zaszczepili nam przekonanie, że musi mieć go każdy mężczyzna do budowania szczęśliwej rodziny, bycia uznawanym za kogoś seksownego. (...)

W 1969 roku na pytanie, jakie produkty trwałego użytku zamierzasz w najbliższym czasie nabyć, statystyczny Polak odpowiadał: lodówkę i telewizor. Samochód nie pojawiał się w ogóle na liście. 13 lat później diagnoza dotycząca "życiowych dążeń polskiego społeczeństwa" pokazała już, że nasi rodacy wskazywali samochód osobowy jako dobro, którego pożądają najbardziej, zaraz po mieszkaniu. Gierek świetnie wyczuł uwodzicielski urok czterech kółek. Zaczął wpuszczać zachodnie licencje i obiecywać produkcję samochodów na każdą polską kieszeń. W połowie lat 80. samochód był już marzeniem konsumpcyjnym i symbolem Zachodu, kapitalizmu, polskiej modernizacji i wolności. (...)

Zastępowanie korków i przestrzeni pełnych aut spalinowych elektrycznymi jest wygodne dla polityków, branży motoryzacyjnej i całego społeczeństwa przyzwyczajonego do życia w kulturze samochodowej. Ale moim zdaniem musimy przede wszystkim zredukować rolę samochodów w naszej kulturze przemieszczania się i dać sobie zdrowszą alternatywę. W kraju takim jak Polska, w którym na tysiąc mieszkańców przypada ponad osiemset samochodów (co daje nam drugie miejsce w Europie) i gdzie do miast codziennie wjeżdżają setki tysięcy aut z podmiejskich sypialni, opowieści o elektromobilności raczej pudrują problem, niż go rozwiązują.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Newsweek Polska".