Dziś dostęp do szybkiej komunikacji publicznej, stanowiącej realną alternatywę dla samochodu, jest przywilejem społecznym czy nawet klasowym - mówi Marta Żakowska, autorka książki "Autoholizm", w rozmowie dla magazynu "Wolna Sobota".

Nasze miasto jest wśród tych z największą liczbą samochodów na 1000 mieszkańców, blisko 800. Średnia krajowa to prawie 700, ale w wielu miejscach jest gorzej, bo liczba aut równa się liczbie ludzi. Tymczasem transport w UE odpowiada za blisko jedną trzecią emisji, przy czym w 72 proc. transport drogowy. Mamy kryzys klimatyczny, zjawiska pogodowe są coraz gwałtowniejsze, a polskie miasta są nieprzygotowane. Pokryte asfaltem mocniej się nagrzewają, trudniej chłoną wodę, letnie upały stają się w nich niebezpieczne dla zdrowia, a ulewy wywołują gwałtowne powodzie. No i brakuje nam ruchu, bo zamiast przemieszczać się siłą własnych mięśni, choćby na przystanek, wszędzie jeździmy. Według Ministerstwa Sportu mniej niż 20 proc. Polaków regularnie - czyli przynajmniej pięć razy w tygodniu - chodzi. (...)

Mamy jedną z największych w Unii liczbę wypadków i bez względu na poglądy polityczne dla wszystkich nas problemem jest fakt, że kierowcy samochodów odpowiadają za 61 proc. zewnętrznych przyczyn zgonów dzieci między pierwszym a 14. rokiem życia. Mamy ogromny problem z otyłością dzieci, z cukrzycą, z depresją, a to wiąże się pośrednio z samochodowym modelem rozwoju i stylem życia. Dzieciaki są wożone do szkoły, rodzice jadą prosto z łóżka do biura. Kosztem jest też smog, nawet jeśli problem dotyczy raczej zakorkowanych centrów miast. A wszystkie te koszty razem obciążają życie każdego z nas, niezależnie od poglądów politycznych, zapatrywań na kotlet schabowy i Jana Pawła II. (...)

Co zastąpi limuzynę? Mały autonomiczny samochód napędzany energią słoneczną? Lepszej klasy auto z car sharingu? Złota hulajnoga? Swoją drogą widziałam ostatnio Tuska na hulajnodze elektrycznej, jechał chodnikiem wzdłuż Puławskiej, zadowolony, choć porządnie wiało. Wielu wysoko postawionych polityków w Holandii i Danii jeździ na co dzień rowerami. To u nas świat urzędów i samorządów nie potrafi sobie wyobrazić życia bez samochodu i niektórzy przekonują, że nie można zrezygnować z parkingów przy urzędzie, bo pracownicy jeżdżąc transportem zbiorowym, będą się spóźniać na spotkania. 

Generalnie jestem przeciwna dystynkcjom, niezdrowemu wyróżnianiu bogatszych czy wyżej postawionych przez dobrane do nich obiekty. Ale skoro żyjemy w społeczeństwie, które takich rozróżnień potrzebuje, to nowy porządek wytworzy własne symbole. (...)

Branże, które wypełnią przestrzeń po samochodach, też będą potrzebowały rąk do pracy. Jeśli zamiast parkingu budujemy coś innego albo w inny sposób urządzamy teren, nadal potrzebni są ludzie odpowiedzialni za projekt, wykonanie, dostarczenie i produkcję materiałów. Jeśli wzrośnie liczba środków transportu publicznego, potrzebni będą ludzie, którzy będą go obsługiwać. Zieleń miejską też ktoś musi pielęgnować, zadbać o chodniki. Rynek dostosowuje się do przemian. Osobnym problemem pozostaje robotyzacja miejsc pracy, ale ta dotyka branżę samochodową jak wszystkie inne. 

Cała rozmowa dostępna jest na stronie "Gazety Wyborczej".