Ostatecznie i kobiety, i mężczyźni w pamiętnikach nie tylko chętnie opisują skomplikowane odczucia, ale również piszą w sposób rozedrgany, emocjonalny, pełen uniesień - mówi Magda Szcześniak, autorka książki "Poruszeni", w rozmowie z Martą Madejską dla portalu "Dwutygodnik".

Po skończeniu pierwszej książki coraz bardziej zaczęła mnie ciekawić rozmowa o klasach w systemie, który według oficjalnej ideologii dążył do bezklasowości, czyli w socjalizmie. Ważnym bodźcem do rozpoczęcia pracy nad moją kolejną książką, "Poruszonymi", były też niezwykle uproszczone schematy, którymi posługujemy się cały czas w rozmowie o PRL. Strasznie irytuje mnie, jakimi kliszami w odniesieniu do epoki socjalizmu państwowego posługują się nawet ludzie, którzy inne okresy historyczne potrafią analizować w sposób bardzo zniuansowany. (...)

W "Poruszonych" zależało mi na tym, żeby pokazać socjalistyczną rewolucję klasową jako potężny proces całkowitego przekształcenia mapy społecznej. Społeczeństwo PRL oczywiście dalej było społeczeństwem klasowym, co nie zmienia tego, że przedstawiciele i przedstawicielki przedwojennych klas ludowych, pochodzący głównie z polskiej wsi, zmienili swoją pozycję w strukturze klasowej. W tytułowym poruszeniu kryje się zarówno ruch po drabinie społecznej, jak i stan rozemocjonowania, niezwykle silne uczucia targające osobami z awansu. Co więcej – zmiany te były na bieżąco opisywane, urefleksyjniane i dyskutowane, dyskusja o awansie stanowiła potężną część debaty publicznej całego okresu PRL. Nazywam to "socjalistycznymi opowieściami awansu" i śledzę ich przemiany. (...)

Wydaje mi się, że jeśli ludowa historia Polski ma nam opowiedzieć coś o współczesnej Polsce i genealogii jej "standardów emocjonalnych", to nie może pominąć – co często się zdarza – okresu, w którym żyły pokolenia naszych babć i matek. Zestaw emocji odczuwanych w procesie awansu socjalistycznego był swoisty dla tej epoki i na przykład szukając źródeł dzisiejszego wstydu związanego z pochodzeniem, nie wystarczy przyglądać się pańszczyźnie albo transformacji, ignorując pół wieku radykalnych przekształceń struktury klasowej po 1945 roku. (...)

Teza o "przenoszonych", przekazywanych dalej skutkach awansu jest bardzo ciekawa. Na pewno widać coś takiego w relacjach rodziców i dzieci opisywanych w badaniach socjologicznych i pamiętnikach z epoki. Osoby, które już dokonały awansu, wychowywały dzieci w bardzo określony sposób, często starały się wymazać pamięć o swoim pochodzeniu i stosowały swoistą tresurę emocjonalną. Bohaterka zapomnianej dziś raczej powieści "Cena" (z 1978 roku) Zofii Posmysz, znanej przede wszystkim jako autorka "Pasażerki", pisze nawet słowniczek dla swojego męża i syna, gdzie wypisuje akceptowalne synonimy dla wyrażeń z języka "chłopskiego", w którym ona i jej mąż się wychowali. Bezustannie ich również dyscyplinuje, starając się wyrugować wszelkie "nieinteligenckie" zachowania. (...)

Osoby pochodzące z klas ludowych często wprost pisały o klasistowskim prześladowaniu ze strony wyżej postawionych członków rodziny, w którą się "wżeniły". Jest to powracający wątek wielu socjalistycznych opowieści awansu, na czele z takimi hitami gatunku jak powieść "Tańczący jastrząb" Juliana Kawalca i serial "Daleko od szosy". Tak jak mówisz, to było pole wielkich dramatów. (...)

Jest dużo opowieści, które mają wymiar pozytywny. Nawet w historiach o małżeństwach międzyklasowych oprócz problemów opisywano również wspólne znajdowanie nowych formuł życiowych. Bardzo często różne pochodzenie klasowe małżonków było źródłem dumy: wszyscy wróżyli parze nieszczęście, a tymczasem jej udało się wypracować dobry, partnerski związek, stworzyć inny model niż ten, który znali ze związku swoich rodziców. Podobnie elementy chłopskiego pochodzenia stają się źródłem dumy w miejskich warunkach – i tu znów pojawiają nam się emocje, bo chodzi o cechy, które opisywane są jako swoisty chłopski kapitał emocjonalny: upór, wytrwałość, odporność. Do tego ośrodki miejskie średniej wielkości wydają mi się mniej obciążone największymi napięciami związanymi z różnicami klasowymi. (...)

Dziś rangę zdroworozsądkowej ma jednoznacznie negatywna opinia o PRL i moim zdaniem konieczne jest podanie jej w wątpliwość. Po wojnie polskie klasy ludowe – chłopki i robotnice – wędrowały w górę w warunkach zupełnego przeorganizowania mapy społecznej. Był to proces skomplikowany, trudny i niepełny – obietnica powszechnego awansu nie została całkowicie spełniona, ale nie ulega wątpliwości, że nie da się zrozumieć współczesnej Polski, nie uwzględniając tego poruszenia.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie portalu "Dwutygodnik".