"Antypolski element", lesbijska "zaraza". Dlaczego tyle lat milczano o homoseksualistach w obozach?
Łatwo powiedzieć, że osoby nieheteronormatywne to "stosunkowo nieliczna" grupa ofiar. Czy to jednak oznacza, że nie powinniśmy zajmować się ich historią? To taka mantra usprawiedliwiająca brak badań naukowych dotyczących "różowych trójkątów" i, szerzej, queerhistorii II wojny światowej - mówi Joanna Ostrowska, autorka książki "Oni", w rozmowie z Wojciechem Szotem dla Gazety Wyborczej.
Używanie dzisiaj jakiegokolwiek określenia wobec moich bohaterów zawsze będzie odbywać się z pozycji władzy. Piszę „homoseksualiści", bo ta nazwa funkcjonowała wtedy, takiego słowa używali sprawcy, ale też współwięźniowie po wojnie. Pisząc "mężczyźni homoseksualni", ponownie zadecydowałabym za nich. Te osoby często w ogóle się nie deklarowały. "Oni" zostali uznani za homoseksualistów, kryminalistów i dewiantów. Ich orientacja psychoseksualna i tożsamość płciowa nie miały dla sprawców – po wojnie także dla innych świadków – żadnego znaczenia. (...)
Kluczem do odzyskiwania opowieści o moich bohaterach było wyjście poza epizod obozowy/więzienny. Chciałam przynajmniej spróbować odtworzyć ich biografię przed wyrokiem i – jeśli udało im się przeżyć – także po wojnie. Odnajdywałam ich korespondencję, zdjęcia, czasem nawet wiersze. Niektórych z tych materiałów nie sposób zapomnieć. Dziewiętnastoletni Dionizy trafia do więzienia za tzw. nierząd wbrew naturze w styczniu 1941 r. W liście od rodziny jego siostra pisze, że opętał go szatan i że nareszcie przyszedł czas na rachunek sumienia – w nazistowskim więzieniu. (...)
Różowy trójkąt był oznaczeniem, które przypisywano mężczyznom skazanym na mocy paragrafu 175 w obozach. W praktyce sytuacja była jednak bardziej skomplikowana. Moi bohaterowie dostawali także zielone (kryminaliści), czarne (aspołeczni) i czerwone trójkąty. W tym ostatnim przypadku – byli więźniami politycznymi, ale prześladowanymi z powodu homoseksualności. I to jest jeden z najważniejszych wniosków z tych badań. Homoseksualnych mężczyzn polskiego pochodzenia oznaczano w taki sam sposób jak tych, którzy walczyli z okupantem albo trafiali do obozu z łapanki. (...)
Historia moich bohaterów to przede wszystkim opowieść o świecie, w którym próbowali przetrwać za wszelką cenę. Nie ma tu miejsca na mocne zwroty akcji i brawurowe epizody ucieczek, buntów i walki z okupantem. W większości przypadków mamy do czynienia z brutalnymi przesłuchaniami ,w trakcie których zmuszano ludzi do intymnych opowieści. Przesłuchiwani ukrywali dane innych osób; próbowali powiedzieć jak najmniej, żeby tylko uniknąć kary. Wśród nich byli aktorzy, dziennikarze, ale też kelnerzy, betoniarze, zecerzy, piekarze i murarze. (...)
Cały wywiad można przeczytać na stronie Gazety Wyborczej.
Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.