Żaden język, którym dysponujemy, nie jest wystarczający, żeby globalne problemy i wyzwania dobrze nazwać - mówi Andrzej Leder, autor książki "Ekonomia to stan umysłu", w rozmowie dla OKO.press.

W latach 70. XX wieku rozpoczął się proces drugiej globalizacji, a to właśnie oznaczało przerzucenie, w ogromnej skali, kosztów rozwoju na dalekich biednych, dzisiaj nazywanych globalnym Południem. To pozwoliło na zadziwiające wygaszenie konfliktów społecznych w obrębie globalnej Północy i cały okres „końca historii”. Ale to się skończyło. I teraz, aby odpowiedzieć na twoje drugie pytanie, muszę odnieść się do perspektywy czasowej.

Sądzę, że w krótkim okresie na globalnej Północy będziemy zapewne mogli zaobserwować „skłonność do dyktatury”, związaną z tendencją do zamykania się społeczeństw. Spójrzmy chociażby na Stany Zjednoczone, gdzie duże szanse na zwycięstwo w wyborach ma zwracający się w stronę autorytaryzmu oraz idei izolacjonistycznych Donald Trump. A że jest to hegemon globalnej Północy, będzie to miało ogromne implikacje, także dla nas. (...)

Globalna Północ zalewana jest przez nadmiarową produkcję, która napędza kulturę konsumpcji. Aspiruje zresztą do tej kultury reszta świata.

Ale pojęcie nadmiaru sięga dalej. Człowiek zawsze ma do czynienia z nadmiarem energii. Zwykle zresztą ten nadmiar miał charakter niszczący. Na przykład siła żywiołów – wielkie pożary dawnych miast czy powodzie, postrzegane jako potop, to wyzwolenie niszczącej energii w ogromnej skali. Historię cywilizacji można rozumieć jako kolejne etapy coraz lepszego radzenia sobie z dystrybuowaniem takiego nadmiaru energii. (...)

Ja w tej książce staram się raczej zdefiniować problem, rozwiązania to kwestia przyszłości. Moja pierwsza intuicja jest jednak taka, że chodzi o takie przeformułowanie języka ekonomii, żeby podstawowe jego pojęcia uwzględniały problem dystrybucji nadmiaru i dopiero z tego wyprowadzały kwestię braku.

Na bardziej konkretnym poziomie – trzeba zacząć inaczej mówić o pieniądzu i własności. To zadanie dla ekonomistów i teoretyków prawa. I są tego zwiastuny – widać to chociażby w dyskusji o tym, czy w wypadku relacji Marka Zuckerberga do Facebooka, czy Elona Muska do X, dawnego Twittera, można mówić o „własności”. I jak albo, czy w ogóle, w wypadku własności o takiej skali, kodyfikowana jest w języku ekonomicznym kwestia odpowiedzialności, która w sposób oczywisty pojawia się w postrzeganiu ich działań.

Inny przykład – dyskusja o walutach lokalnych, które zamiast gromadzić wartość w czasie, raczej ją tracą – przez co ludzie chcą znacznie szybciej wydawać te waluty. Stare pojęcia ekonomiczne muszą po prostu zostać zmienione. (...)

Równania ekonomiczne mają dawać poczucie pewności przewidywaniom w wielkiej skali. Oczywiście, są zawodne. Ale ta zawodność to nie jakiś „przypadkowy błąd”. Przy okazji pisania tej książki stało się dla mnie odkryciem, jak dla spójności społeczeństw ważne jest właśnie istnienie niepewności w relacjach społecznych. Tylko na bazie niepewności jest możliwe zaufanie, fundament wszelkich społecznych relacji. Na poczuciu pewności nie da się budować zaufania, a więc i społeczeństwa opartego na relacjach. Zgadza się to z lacanowską tezą o tym, że poczucie pewności cechuje raczej struktury psychotyczne, czyli podmioty niepotrafiące wchodzić w relacje społeczne.

Cała rozmowa dostępna jest na stronie OKO.press.